niedziela, 12 czerwca 2016

ROK BLOGA!!!! One Shot - Jestem Avengersem cz.I

Hejka Kochani Moi!!!

Czy wy wiecie co dzisiaj jest??? Dzisiaj obchodzimy równy Rok od kiedy założyłam bloga i od kiedy pojawił się pierwszy post.To było bardzo trudne...nie raz zmagałam się z leniem i obiecywałam sama sobie że będę regularnie wstawiać rozdziały no niestety...Jednak dalej jestem , nie umarłam!! Zdradze wam tylko jeszcze że planuje nowy projekt również związany z Marvelem lecz nie jest to blog ani nic podobnego.Więc nie przedłużając zapraszam was na mojego 2 One Shota w życiu który niestety będzie podzielony na części. 

Miłego Czytania!!!!




Jestem Paula. 
Dokładniej Paulina Skye Stark ale to chyba już wiecie .
Znacie moją historię ale to były tylko jej urywki.
I dzisiaj nadszedł czas bym wam ją opowiedziała od początku.


Był słoneczny letni dzień ,właśnie byłam w trakcie treningu skokowego ponieważ już za 1,5 miesiąca miały odbyć się zawody Narodowe .
W tym momencie akurat kierowałam mojego konia na ostatnią przeszkodę trudnego parkuru,gdy byliśmy już bardzo blisko przeszkody dałam mu znak by skoczył,nagle poczułam jak Falcon odbija się mocno tylnymi nogami i bierze wielkiego susa nad przeszkodą .
Kiedy wylądował uspokoiłam konia i ruszyłam w kierunku osoby stojącej na środku placu. 
-I jak??-zapytałam kiedy byłam już na tyle blisko osoby która uważałam za ojca.
-Yyyyyyy...Kłamać czy mówić prawdę??-zapytał miliarder a ja się tylko zaśmiałam.
-Aż tak źle?-zapytałam zsiadając z konia.
-Norma czasu to 30 sekund ty przejechałaś parkur w 28 to dobry wynik ale nie na tyle dobry żeby wygrać puchar świata.-powiedział kiedy zdejmowałam specjalny kask z głowy.
-Patrzyłem też listę zawodników .Zgadnij kto jedzie na swoim rudymi Cheampionie -powiedział z udawanym zachwytem .
-Rayna...-powiedziałam wzdychając .
-Dlatego musisz się przyłożyć do treningów-stwierdził kiedy razem szliśmy do stajni.
-Szkoda że taki dobry koń marnuje się w jej rękach-powiedziałam
-To prawda,ostatnio jak Ashely poprosiła swojego przyjaciela z Pegasusa(fundacja pomagająca zwierzętom)żeby tam zajrzał to zaczeli straszyć Pepper sądem dlatego że Ashley pracuje u niej jako instruktor -powiedział gdy wprowadzałam konia do boksu by zdjąć z niego siodło i uzdę.
Tak to kolejna rzecz o której nie widzieliście Pepper nie tylko zajmuje się firmą Tonyego ale jest też współwłaścicielką Klubu Jeździeckiego który także prowadzi pensjonat gdzie trzymam Falcona i to właśnie tutaj trenuje.
-Oni są mocno walnięci -stwierdziłam krzywiac się na samą myśl o tej rodzinie.
-Mało powiedziane.-zaśmiał się Stark.
-To co idziemy???-zapytał
-Tak jeszcze tylko schowam sprzęt do szafki i możemy jechać-powiedziałam a Tony udał się do swojego Ferrari a ja poszłam w stronę prywatnego pomieszczenia w którym znajdowały się rzeczy wszystkich osób którzy w pensjonacie trzymali swoje konie.
W pisałam odpowiedni kod po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk i otworzyłam szafkę. Znajdowało się w niej wszystko co tylko jeździec mógł sobie zapragnąć ale nie zabrakło też masakrycznego bałaganu . Przyznam że nie nawidziłam sprzątać bo jak juz tego dokonałam to okazało się że po 2 dniach wracałam do punktu wyjścia.
Nie zwlekając dłużej wwaliłam wszystko jak leci , wziełam tylko jeszcze garść ulubionych smaczków Falcona i ruszyłam w stronę siwka.
Gdy byłam już na tyle blisko jego użyłam swojej mocy by się z nim porozumieć ,dałam mu przysmaki na które od razu się rzucił.
-Do poniedziałku-powiedziałam głaszcząc zwierzę
-Do zobaczenia-odpowiedział i polizał mój policzek.
Wziełam tylko telefon leżący pod boksem i ruszyłam w stronę Tonyego.
Kiedy odblokowywałam telefon by sprawdzić która godzina i czy ktoś próbował nawiązać że mną kontakt poczułam jak wpadam na kogoś a następnie uderzam swoim tyłkiem w twardy beton.Taki mnie dupa zaczeła boleć jak nigdy w życiu co obudziło we mnie agresję. Kiedy juz miałam wydrzeć się na osobę która na mnie wpadła dostrzegłam że był to mój przyjaciel Cameron .
Gdy go zobaczyłam mój cały bulwers natychmiast zniknął.
-Nic ci nie jest???-zapytał przejęty chłopak.
-Nie oprócz tego że będę miała siniaka na całą dupe to nie-zaśmiałam się a on podał mi rękę by pomóc mi wstać .
-Będziesz jutro ?-zapytał mnie na co mój uśmiech momentalnie zniknął .
-Nie ...jutro jest rocznica śmierci Dziadków i moich rodziców -powiedziałam udając że wgl mnie to nie rusza. Ten dzień był tak samo trudny dla mnie jak i dla Tonyego.Nie wiem jak to możliwe że nasza rodzina umarła dokładnie tego samego dnia i dokładnie w takich samych okolicznościach.
-No tak...przep...-Chciał dokończyć ale mu nie pozwoliłam
-Daj spokój... Nie wiedziałeś- powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-Wiesz co ją już muszę iść Tony na mnie czeka -powiedziała z uśmiechem i pocałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie .
Wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia.
-ZACZEKAJ!!!!!!-usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się znowu dostrzegłam Camerona.
-Co się stało?? -zapytałam
-Pomyślałem... Że...-mówił chłopak łapiąc oddech po biegu.
-Że??-doptywałam.
-Że moglibyśmy wyskoczyć w poniedziałek po treningu na kawę-powiedział a ja zrobiłam zszokowaną minę. Camerona był ostatnią osobą od której mogłabym spodziewać się zaproszenie.
-Yyyy...Jasne z miłą chęcią -powiedziałam trochę zmieszana ale jednocześnie wesoła.
-Okej to do zobaczenia -powiedział i pocałował mnie w policzek i sobie poszedł.
Aha??Co to było???Mimo wszystkiego zrobiło mi się bardzo miło.
Nie zwlekajac dłużej ruszyłam w stronę Tonyego.
Kiedy dotarłam do sportowego samochodu wszystkie zbędne rzeczy włożyłam do bagażnika zostawiając jedynie truskawkową wodę a następnie usiadłam obok Tonyego.
Po chwili usłyszałam silnik a mój bardzo mądry wujek ruszył z piaskiem opon.
-Downa masz???-zapytałam
-Czasami -odpowiedział susząc swoje białe Ząbki.
Wziełam łyka wody a następnie włączyłam radio gdzie akurat leciała moja ulubiona piosenka więc zaczęłam ją śpiewać jako że był to duet spojrzałam na Tonyego blagalnyn wzrokiem.
-O nieeeee ...niema mowy -powiedział unikając mojego spojrzenia.
-Wiem że chcesz -powiedziałam
-Hit the dance floor- śpiewałam w jego kierunku na co on przewrócił oczami i zaczął śpiewać razem ze mną co bardzo rzadko się zdarzało.
Oczywiście nie mogło zabraknąć dziwnych ruchów i wygibasów.
Gdy tak popatrzyłam chwilę na osobę siedzącą obok mnie uświadomiłam sobie że gdyby nie on już dawno pewnie stoczyłabym się na samo dno ...
-Więcej w życiu nie dam ci się na to namowić -powiedział z wyrzutem.
-Oj już nie zgrywaj takiego nie dostępnego ...poszło ci w miarę dobrze-zaśmiałam się
-Dobra młoda nie podlizuj się-powiedział i poczochrał mi włosy.
-Zostaw moje włosy!!!To jest świętość okej?!!!-nawrzeszczałam na niego
-No okej...młoda-powiedział a ja tylko zobaczyłam jak cieszy mu się ta jego buzia.
Nagle atmosfera spoważniała.
-Pamiętasz że jutro...-zaczął lecz ja mu przerwałam.
-Tak Tak ...pamiętam...-powiedziałam i w jednej sekundzie posmutniałam.
-Ej no już ...Głowa do góry, wzrok na mnie bo mam zamiar ci coś powiedzieć a chce chociaż widzieć że cię to interesuje- rozkazał mi owa osoba.
-To co się stało... No nie można tego cofnąć... Myślisz że ja nie byłem załamany jak usłyszałem że moi rodzice nie żyją...Byłem sam bo z twoimi rodzicami kontaktu nie utrzymywałem...A jak myślisz co czułem jak i twoi rodzice umarli i jak nagle przychodzi do mnie babka z dzieckiem i mówi że mam cię wziąć do siebie do domu...Nienawidziłem cię... Jedynym powodem dla którego nie pozbyłem się ciebie była Pepper...a po tym jak wiezili mnie ta tej pustyni uświadomiłam sobie że nienawidziłem cię tak bardzo bo przypominałas mi wszystko co straciłem ...I nagle mnie olśniło ...Pamiętaj nie można żyć przeszłością...-kolejny raz dzisiaj nie dałam mu dokończyć
-Która może wpłynąć na twoją przyszłość -dokończyłam za niego a on tylko się na mnie spojrzał i uśmiekchnał się.
-Naprawde mnie nie lubileś???-zapytałam przerywając ciszę.
-Nawet nie wiesz jak mnie wkurzałaś tym jak do mnie przychodziłaś w nocy -powiedział a ja zmarszczyłam brwi.
-Byłam dzieckiem które codziennie spało z rodzicami czego ty oczekiwałeś??-zapytałam machając przy tym rękami.
-Że będziesz normalna -powiedział i gdyby nie to że prowadził już dawno by nie żył. Nagle zobaczyłam że pojechaliśmy pod wielką willę.
-Masz 5 sekund na ucieczkę-powiedzialam złowrogo na co on tylko się spojrzała dziwnie .
-Ale dlacz...-kolejny raz tego dnia nie dałam mu dokończyć
-5-
-4-
-3-
-2-
-1-
-0-kiedy to powiedziałam błyskawicznie wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi które jeszcze się ruszały po tym jak Stark przez nie przeszedł.
Szybkim sprintem ruszyłam w stronę drzwi i kiedy weszła do domu zobaczyłam Tonyego chowajacego się za filarem. Szybko wziełam poduszkę leżącą na luksusowej kanapie i pobiegłam do niego by następnie zadać mu cios miękka poduszka. Na jego nieszczęście wziełam bardzo mocny zamach przez co skulił się z bólu gdy go uderzyłam. Przez chwilę myślałam że naprawdę mu się coś stało lecz on to wykorzystał i oddał mi ze zdwojoną siłą.
-Tak chcesz się bawić ??-zapytałam podejrzliwie i kiedy wziął kolejny zamach zrobiłam dziwny gest rekamj dzięki czemu jego ręka została unieruchomiona.
-Moce zakazane w tej bitwie!!-krzyknął a ja się tylko zaśmiałam i nawet nie zauważyłam kiedy na jego lewej ręce pojawiła się metalowa rękawica z której celował we mnie.
W ostatniej chwili na szczęście udało mi się wytworzyć coś na typ pola siłowego dzięki czemu uniknełam postrzału jednak przez ten ruch musiałam dać Tonyemu trochę przewagi która wykorzystał w 100% nim się dostrzegłam miał już na sobie całą zbroje Iron Mana po czym zobaczyłam jak odlatuje. Od razu rzuciłam się w wściekły pościg niesty ją nie mam silniczka w dupie jak Tony.Po chwili zobaczyłam go już w sali gdzie czasami trenujemy.
-Czekałem na ciebie-powiedzial z uśmieszkiem a ja tylko pokreciłam charakterystycznie szyją i ruszyłam w jego stronę.
Przyznam że Tony jest dobry ale nie aż tak żeby mnie pokonać #skromność.
Z każdy jego atakiem używałam pola siłowego jednak kiedy przebiegłam pod Tonym byl on wtedy zbyt wolny ponieważ od razu użyłam kontrataku dzięki czemu Tony w zbroi wylądował na podłodze.
-Poddajesz się??-zapytałam ocierając pot z czoła
-Chciałabyś-powiedział i już celował we mnie kiedy nagle usłyszeliśmy głod JARVISA.
-Panna Potts prosi aby panicz Stark wraz z bratanicą przyszli na górę.-powiedział a ja tylko sposcilam głowę po czym zobaczyłam jak Tony wychodzi z zbroji.
-Niedługo wrócę. Nigdzie nie odchodź-powiedział do zrboji i dał jej buziaka w metalowy policzek.
-To się leczy-powiedziałam marszcząc brwi a on spojrzał tylko na mnie ty swoim wzrokiem nr.17 (odszczekaj to albo nie dostaniesz lodów) na co ją tylko podniosłam ręce w geście obrony. Po kilku chwilach wraz z starszym Starkiem byliśmy w salonie gdzie stała Pepper z założonymi rękami na piersi i tupała nogą co oznaczało że razem z Tonym powinniśmy się wycofać .
-Hej Pepper!!-próbowałam jakoś załagodzić sytuację na co żuciła mi tylko nie przyjemny wzrok.
-Kochanie co ci??-zapytał Tony a ja tylko błagałam żeby Pepper nie wybuchła...
-O nie kochaniuj mi tutaj!!!Wchodzicie do domu i pierwsze co robicie to się nawalacie !!!Nawet butów nie zdjeliście!!Jak dzieci!!!!-zaczęła się na nas wydzierać.
-Przepraszamy-powiedzielismy równocześnie z opuszczonymi głowami.
-Mam nadzieję że następnym razem jak wejdzie do domu to od razu nie zaczniecie się nawalać- powiedziała i odeszła.
-Jak myślisz kiedy zobaczy dziurę w ścianie??-zapytałam Tonyego
-Daje 2 tygodnie-powiedział a ja spojrzałam się na niego wzrokiem nr.15 ,,Ty tak na poważnie? "
-Góra 2 dni -powiedziałam i podaliśmy sobie dłonie na znak zakładu.
-Idź się wykomp bo śmierdzisz-powiedział a ja zgromiłam go wzrokiem i ruszyłam w stronę pokoju.

***Następnego Dnia***
Stałam przed lustrem i patrzyła w swoje odbicie...Miałam na sobie czarną sukienkę z delikatną koronką, czarne szpilki ,mała kopertówkę a moje włosy były delikatnie pofalowane... Tak to dzisiaj mija równo 11 lat od tamtego zdarzenia ...Nie tylko ja przeżywałam ten dzień...Tony tak samo jak ja stracił wtedy rodziców ...Pokazuje na każdym kroku że jest wszystko dobrze lecz jedenymi osobami które wiedzą że jest imaczej jestem ja i Pepper...Najwyraźniej Bóg tak chciał...Moje zamyślenie przerwało pukanie do drzwi...
-Proszę -krzyknęłam a w drzwiach pojawiła się Ruda piękność.
-Hej skarbie jesteś gotowa??-zadała mi pytanie Pepper.
-Tak juz tylko wezmę bransoletkę-powiedziałam i podeszłam do toaletki na której jeszcze przed chwilą była bransoletka która dostałam od rodziców!!!
Zaczełam w panice jej wszedzie szukać i nie mogłam znalezc...To niemożliwe żebym jak zgubiła!!
-Paul moge ci coś zaproponować??-wtraciła się Potts.
-Pepper nie teraz proszę-powiedziałam prawie płacząc
-Kochanie spójrz na swoją prawą rękę-powiedziała z ironią a ja momentalnie osłupisłam i strzeliłam face palma. Brasnoletka której tak szukałam cały czas znajdowała się na moim nadgarstu.
-Jednak to ja mam Downa..-szepnełam sobie sama pod nosem.
-Paula Tony kazał ci przekazać żebyś wzieła jakieś ubrania na zmianę bo po mszy idziemy na cmentarz a później jedziemy na grilla do cioci Moniki-poinformowała mnie Pepper a ja momentalnie zaczełam cieszyć się jak 4 letnie dziecko aż nie zobaczyłam jak jak Ruda wyszła z mojego pokoju.
Szybko spakowałam najpotrzebniejsze mi rzeczy w podręczną torbę i ruszyłam na zewnątrz w kierunku sportowego auta w którym już siedziała Pepper razem z Tonym a następnie ruszyliśmy.

***
Po niecałych 30 minutach jazdy dotarliśmy pod kościoł gdzie (co mnie na maksa zdziwiło) czekało na mas chyba z 80 agentów TARCZY . Kilka znajomych twarzy rzuciło mi sie w oczy lecz nie rwałam sie do rozmowy skończyło sie tylko na uśmiechu na powitanie.Zastanawiałam się dlaczego niema ani Furyego ani Coulsona co było bardzo dziwne ponieważ Fury zawsze pojawiał sie na tego typu uroczystościach ,zdarzało się że coś mu wypadło i kazał przekazać nam te informacje przez swoją prawą rękę ale żeby żadnego z nich nie było. Tego sie nie spodziewałam, nagle w oddali dostrzegłam znajome ogniosto rude włosy co od razu wywołało na mojej twarzy delikatny uśmiech.
-Natasza!!-krzyknełam delikatnie lecz na tyle głośno by super szpieg usłyszał.
Od razu kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła sie promiennie co często się nie zdarzało i ruszyła w naszą stronę.
Nim sie spostrzegłam bylo już w naszym towarzystwie jednak kiedy się obejrzałam zorientowałam sie że ggdzieś podziało Tonyego.
-Hej mała-przywitała się ze mną uściskiem co uczyniła później z Pepper.
Kobiety nie za bardzo sie na początku lubiły wręcz skakały sobie do gardeł jednak później jakoś ta zła atmosfera została opanowana i wszyscy byli happy.
-Wiesz może gdzie jest Fury albo Coulson??-zapytałam z nadzieją w głosie
-Niestety ich nie będzie,wypadła im podobno jakaś ważna sprawa .-odpowiedziała mi a ja zagłebiłam sie w zadumie jak to możliwe ,przecież Fury nigdy nie opuścił by tak ważnego dla TARCZA dnia a mianowicie rocznicę śmierci jednego z założycieli TARCZA. Najwyraźniej musiało to być cos bardzo ważnego skoro nie dotarł na miejsce.
Nagle obok mnie pojawił sie spowrotem Tony,niestety jego mina nie była zbyt sympatyczna.
Pepper próbowała dowiedzieć sie o co mu chodzi lecz on tylko strzelił Focha więc uznałam ze nie będę zadawać sobie trudu aby do niego dotrzeć. W oddali zobaczyłam czyjąś znajomą twarz, niewidziałam dokładnie kto to ponieważ osoba ta znajdowała sie dosyć daleko,niestety nie było mi dane rozmyslać dalej o tajemniczej osobie ponieważ momentalnie zostałam pociągnięta w stronę kościoła gdzie za chwilę miała odprawić sie msza w intencji moich dziadków oraz rodziców na której miałam zaśpiewać piosenkę.
Kiedy cały ten szalony tłum zebrał się już w kościele zaczeła sie msza. Nie zabardzo jednak słuchałam księdza, ponieważ gadał on tylko i wyłącznie o stracie bliskich itp. Bardziej skupiłam sie w tym momencie na swoich dłoniach które nagle zeczeły wydawać sie bardzo interesujące . Spojrzałam jeszcze chwilę na bransoletkę z złotym serduszkiem znajdującej sie na mojej ręce przez co zaczełam wspominać czasy w których rodzice jeszcze żyli co momentalnie wywołało na mojej twarzy delikatny uśmiech.
Nagle poczułam na swojej szyji czyjeś dyszenie, domysliłam sie ze musiała byc to osoba siedzaca za mną w ławce...Niestety natretna osoba nie przestawała dyszeć mi nad uchem i dodatkowo zaczeła mnie szturchać swoimi rencami (tak rencami xD).
-Zapewne nie robi tego celowo...-mysłałam sobie w głowie lecz w pewnym momencie nie wytrzymałam i odwróciłam się w stronę nieznośnej osoby aby powiedzieć jej by trzymała łapy i oddech przy sobie lecz kiedy spostrzegłam tą osobę momentalnie cała moja złość zniknęła jak bańka mydlana.
Za mna siedział przystojny dobrze zbudowany blondyn o niebieskich oczach ubrany w garnitur. Od razu rozpoznałam tą osobę i obdarowałam ją szczerym uśmiechem. Momentalnie do naszej dwójki dołączył sie Tony lecz kiedy tylko zobaczył Rogersa rzucił nam nie przyjemne spojrzenie. Taaaaaaaaakkkkk...Jak ja kocham kiedy oni siebie nienawidzą...Jak małe dzieci w przedszkolu.
Tylko delikatnie westchnełam na żałosne zachowanie Tonyego.
Nierozumiem co on takiego ma do przemiłego blondyna , co prawda znałam go zaledwie miesiąc lecz już zdążyliśmy przejść na relacje przyjaciel-przyjaciołka . Nie wiedzieć czemu miałam wrażenie że mogę mu powierzyć każdy seket, każdą najmniejszą myśl. Często rozmawialiśmy przez telefon co czasami było naprawdę zabawne ponieważ Rogers nie zdążył jeszcze przyzwyczaić się do współczesnej technologi , niestety dalej nie przyzwyczaił się do życia w XXI wieku co widać było niekiedy po jego zachowaniu, niektóre osoby które nie wiedziały kim dla histori naszego kraju jest uważały go za dziwaka natomiast według mnie wydawało się to całkiem urocze.
Kiedy tak o tym wszystkim myślałam mimowolnie na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech. Niestety równie szybko znikł jak się pojawił ponieważ pewna osoba postanowiła mi wbić łokieć z całej siły w żebra co bardzo zabolało.
Od razu zgromiłam Starka wzrokiem na co on tylko teatralnie przewrócił oczami i pokazał wzrokiem na księdza który mówił coś do mikrofonu.
-A teraz mikrofon oddam wnuczce Howarda i Mari oraz córce Jaysona i Lisy Stark która wykona utwór w intencji zmarłych dla których się dzisiaj zebraliśmy.-Powiedział i nagle większość par oczu znajdujących się w kościele zwróciła się na mnie .
Niepewnym krokiem wyszłam z ławki i kierowałam się w stronę ołtarza ,kiedy podeszłam do księdza on dał mi mikrofon na co posłałam mu szczery uśmiech.
Stanęłam na środku i nabrał do płuc dużej ilości tlenu by zaraz go wypuścić , kiwnełam głową w stronę organisty który nagle nie wiem jakim sposobem zamiast przy organach znajdował się przy Keyboardzie .
Nagle usłyszałam pierwsze dźwięki wydobywające się z instrumentu po czym włączyłam do tego mój wokal co spowodowało wykonanie utworu Halleluja. 
Kiedy tak sobie śpiewałam patrzyłam się na wszystkich po kolei większość agentów miała nie miła mine . Jeżeli już się ktoś taki natrafił to była to raczej kobieta agent. Od zawsze chciałam pomagać w TARCZY nawet ostatnio Nick zaproponował mi pracę w jakimś nowym oddziale który dopiero tworzy lecz niestety nie mogę przyjąć tej oferty przez następne 2 miesiące a dlaczego???
A dlatego że muszę mieć zgodę prawnego opiekuna na pracę w TARCZA dopóki nie ukończe 18 lat , niestety mój prawny opiekun czyli Anthony Stark nie wyraża na to zgody ponieważ uważa że 1.Jestem za młoda
2. Nie pozwoli narażać mojego życia
3. Jego niechcą wiec mnie też nie dostaną.
To jest myślenie według Tonyego Starka.
Moje urodziny zawsze wypadały na koniec roku niestety nie tym razem ponieważ nasza szkoła ,,przechodzi metamorfozę " więc wydłużyły nam się wakacje.Cd

***
Po zakończonej mszy większość osób udała się z nami na cmentarz który znajdował się dosłownie obok kościoła.Stałam sama nad grobem moich rodziców i patrzyłam się na ich fotografie. Moje drzewo genealogiczne nie należało do najpiękniejszych , mama z domu dziecka wyszła za mąż za tatę, milionera z sławnej rodziny. Dziadkowie umarli w wypadku tak samo jak rodzice, Został tylko wujek z dziurą w sercu i to dosłownie. Od zawsze był moim ulubieńcem wśród wujków ,może dlatego że był jedyny.Niestety ja nie byłam jego ulubienicą czego nie dostrzegłam będąc dzieckiem, lecz z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się do siebie przywiązywaliśmy aż doszło do więzi Ojciec-Córka.
Na samą myśl o tym wszystkim na moją twarz wdarł się uśmiech.
-Dużo dla ciebie znaczyli-usłyszałam dobrze znany mi męski głos za sobą.
W mgnieniu oka postać dobrze zbudowanego mężczyzny znalazła się obok mnie.
-Nawet nie wiesz jak trudno jest się pogodzić z utratą bliskich-palnełam lecz kiedy zobaczyłam minę blondyna dopiero wtedy uświadomiłam sobie co tak naprawdę powiedziałam.
-Przepraszam Steve...zazwyczaj o takie rzeczy pytają się osoby którym życie nie dało tak bardzo w dupe jak nam -zaśmiałam się i spojrzałam na Rogersa który na słowo dupa zrobił naprawdę zabawną minę co wywołało u mnie napad śmiechu ,lecz szybko się opanowałam ponieważ doszło do mnie gdzie się znajdujemy .
W oddali zobaczyłam Pepper machającą do mnie na znak że już jedziemy .
-Wiesz już muszę iść bo jedziemy do cioci na grilla więc...-niestety nie dano mi dokończyć .
-Wiem też dostałem zaproszenie-powiedział posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów od których id razu się zmieniała w buraka.
Nie zwlekając dłużej ruszyliśmy w stronę wyjścia z nieprzyjemnego miejsca.
-Możesz mi opowiedzieć o moim dziadku?? No wiesz jaki był w rzeczywistości dla ludzi których znał itp.-zapytałam z nadzieją w głosie
-Howard Stark-zaśmiał się wmawiając te 2 słowa.
-To już wiedziałam od dawna-rownież się zaśmiałam
-Był...Niezwykłym człowiekiem ,bardzo otwartym , czasami za bardzo się wywyższał lecz był to mój przyjaciel...Nie to co jego synalek który myśli tylko o sobie-powiedział a ja spojrzałam na niego zabijającym wzrokiem. Jak już wspomniałam jak dzieci .

***
U cioci Moniki atmosfera jakoś się polepszyła mimo tego że Tony z Stevem wciąż rzucali sobie chłódne spojrzenia później się uspokoili i nawet zaczeli że sobą rozmawiać. Z tego całego tłumu który był to kościele, teraz zostali tylko ci ,,najlepsi " czyli :
-Tony
-Pepper
-Steve
-ciocia Monika
-Daisy (agentka TARCZY z którą się przyjaźnie)
I ja .
Do tego wspaniałego towarzystwa brakowało tylko Furyego i Cloulsona oraz oczywiście rudej która dostała nagłe wezwanie.
Nie miałam jej tego za złe to była jej praca. Praca wymagająca poświęceń.
-Kochanie pójdziesz po sałatkę do kuchni, jest w lodówce.-Zapytała się mnie uprzejmie ciocia.
-Tak , Daisy chodź ze mną-powiedziałam i szybkim ruchem pociągnęłam blondynkę za mną.
-Ej ten Steve to naprawdę ciacho-powiedziała gdy już znajdowałyśmy się w kuchni.
-Proszę cię nie zaczynaj wiesz przecież że dopiero tydzień temu zerwałam z Mikiem .-wyprostowałam szybko , trudni mi było by zaufać osobie która cię zdradziła...
-Widziałam go ostatnio na mieście ... Upity w trzy dupy ...zaczął coś pierdzielić że jesteś jego sensem życia .-powiedziała a ja momentalnie posmutniałam , gdyby tylko mogło się zapomnieć...
-No nie ważne idziemy ??-zapytałam ukrywając smutek na co Daisy tylko do mnie podeszła i przytuliła po czym obydwie poszłyśmy znowu do do pomieszczenia w którym wszyscy się znadywali ,lecz kiedy weszłyśmy wszyscy wpatrywał się w telewizor i nie odrywali od niego wzroku.
-Tragiczne trzęsienie ziemi na terenie ośrodka badawczego TARCZY jak na razie nie ustalono przyczyny trzęsienia,wiadomo jednak że tuż chwilę przed falą z ośrodka wyjechał podejrzany mężczyzna z kilkoma agentami oraz znanym doktorem Erickiem Stelvigiem...-

***
Jak wam się podoba??
PPostarałam się.
Zastanawiam się tylko czy zrobić z tego oddzielnego bloga czy raczej kontynuować One Shota??
Co o tym myślicie??

Mała Kicałka






2 komentarze:

  1. Super one shot, świetnie się go czytało...życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, czekam z niecierpliwością na kolejne części!

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie polecam

Katalogowo

Nomida zaczarowane-szablony